Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd
2312
BLOG

KTO DAŁ ZLECENIE NA ŚCIOSA

Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd Polityka Obserwuj notkę 39

Aleksander Ścios jest niekwestionowanym królem Internetu w dziedzinie tropienia wszelkiego zła związanego z Platformą Obywatelską i jej mocodawcami. Choć zaczął pisać stosunkowo niedawno – 20.10.2007r., w przeddzień mrocznych rządów PO – dorobił się rzeszy stałych czytelników i dziś już regularnie gości na łamach różnych patriotycznych gazet. Ostatnio zainteresowali się nim nawet cyngle „Rzeczpospolitej”.

Najpierw (17.04.2011) ruszył Michał Szułdrzyński z tekstem „Jak wyplenić zaprzańców?”. Zaczyna od razu ostro:

Jeśli ktoś chciałby utwierdzić się w przekonaniu, że części "obozu smoleńskiego" wcale nie chodzi o prawdę na temat katastrofy TU-154M, ale wyłącznie o władzę, powinien przeczytać tekst Aleksandra Ściosa w "Gazecie Polskiej" z 13 kwietnia, zatytułowany "Wyplenić zaprzańców". rp.pl

Mamy więc gotową tezę – Ściosowi nie chodzi o prawdę, a wyłącznie o władzę. Oto dowód Szułdrzyńskiego:

Ścios, jeden z ideologów swojego obozu, pisze, że "tragedię trzeba wykorzystać, by na zawsze wyplenić zaprzańców i pozbawić władzy miernoty".

A teraz zacytuję zdanie z oryginału Aleksandra Ściosa, by pokazać manipulację Szułdrzyńskiego:

Po trzecie więc - nie można ulec semantycznym terrorystom, narzucającym Polakom „optykę bękarta”. Nie wolno bać się zarzutu „wykorzystania tragedii smoleńskiej”, bełkotu o „błędnej strategii” i „eskalacji konfliktów”. Na tym przecież polega ich zamiar, by obezwładnić nas widokiem „czarnego sufitu”. 

Tę tragedię należy koniecznie "wykorzystać", by Polacy poznali sprawców i ich wspólników, by zrozumieli, do czego wiedzie nienawiść przyjęta jako program grupy rządzącej; czym kończą się spory sterowane przez "trzeci element" obcego mocarstwa. Zbędne są próby przekonywania, że domaganie się prawdy o Smoleńsku wynika z dobrych intencji. Nie ma potrzeby tłumaczenia prawd oczywistych i ulegania retoryce łgarzy.

Tragedię trzeba „wykorzystać”, by na zawsze wyplenić zaprzańców i pozbawić władzy miernoty. Ci w Smoleńsku zginęli po to, byśmy potrafili ich ofiarę obrócić w dobro.

Po dwóch dniach do walki wkroczył Piotr Skwieciński, bez żenady cytując fałszywkę Szułdrzyńskiego:

W artykule "Jak wyplenić zaprzańców?" Michał Szułdrzyński zwraca uwagę na opublikowany w "Gazecie Polskiej" tekst Aleksandra Ściosa. Tekst, w którym ów bloger "odmawia prawomocności wyłonionej w wyborach władzy", stwierdza, że "tragedia smoleńska nie była przypadkiem, tylko wynikała z logiki III RP" i konkluduje, iż tę tragedię trzeba "wykorzystać, by na zawsze wyplenić zaprzańców i pozbawić władzy miernoty". Co Szułdrzyński uznaje za dowód, iż "części obozu smoleńskiego" wcale nie chodzi o prawdę na temat katastrofy TU-154M, ale wyłącznie o władzę. Michał Szułdrzyński słusznie zwraca uwagę na Ściosa, bo w jego twórczości najbardziej chyba otwarcie i konsekwentnie objawia się to, co w ideologii obozu smoleńskiego jest najbardziej... użyjmy może określenia – ekstrawaganckie.” Dreyfus vs. Dreyfus, Rzp 19.04.2011  

Skwieciński niemiłosiernie długo wałkuje niesłuszność Ściosowego podziału na patriotów i zaprzańcow, który uwidocznił się po 10 kwietnia 2010r. i dorzuca oskarżenie o „faszystowskie odchylenie”:

Szerzej – atmosfera przypomina – i aktywiści obu obozów bardzo się o to starają – lata 30. Kiedy to wielu nie najgłupszych i nie najgorszych ludzi dało sobie wmówić, że jeśli jest się przeciw faszyzmowi, to nie ma alternatywy – trzeba być z komunistami. Lądowali w partiach komunistycznych, a po chwili w różnych Armiach Ludowych. Inni z kolei dali sobie wmówić, że żeby ochronić Europę przed bolszewizmem nie ma innego sposobu, niż się sprzymierzyć z Hitlerem – i lądowali w różnych legionach SS Walonien czy Charlemagne.

Ta rzekomo żelazna logika podziału okazała się ułudą. Stawiam dolary przeciw orzechom, że tak będzie i teraz. Chciałoby się zaapelować: trochę wstrzemięźliwości, panowie i panie, bo kiedyś będzie wam głupio.

Warto zwrócić uwagę na dwa aspekty tego ataku na Ściosa, które pomogą nam zidentyfikować jego autorów.

Pierwszym jest zwalczanie tezy o kluczowym znaczeniu tragedii smoleńskiej dla właściwego odczytania aktualnej sytuacji politycznej i oceny postaw ludzkich. Taką właśnie logikę zasuflowano nam podczas zeszłorocznej kampanii prezydenckiej. Zamiast nieustannie obciążać obóz Tuska odpowiedzialnością za śmierć naszych Najlepszych – co jest oczywistą logiką nawet w przypadku dróżnika, który dopuści do katastrofy na swoim przejeździe kolejowym – zabawiono się z nami w bezbarwną kampanię. Dziś już wiemy, że główni pisowscy architekci tej taktyki spotykali się zakulisowo z Moniką Olejnik i Januszem Palikotem. Po doprowadzeniu do przegranej Jarosława Kaczyńskiego dołożyli rozbicie partii w trakcie kampanii samorządowej.

„Rzeczpospolita” odegrała tu ciekawą rolę. Zwyczajowo była kojarzona ze stroną patriotyczną. Gdy jednak Jarosław Kaczyński otrząsnął się z wpływu „kluzikowców”, atak na niego przypuścił… sam redaktor naczelny „Rz” Paweł Lisicki. Jarosława Kaczyńskiego wskazał jako pierwszego winowajcę konfliktu pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, a PiS oskarżył o używanie go jako oręża w walce politycznej i lansowanie „opowieści o prawie-zamachu” („Polska droga do zapateryzmu”, 04.08.2011).

Jarosław Kaczyński zareagował ostro:

Dla mnie najbardziej interesujące w tej sprawie jest pytanie, dlaczego pan Lisicki tego rodzaju bzdury, i to bzdury wierutne, odrażające, pisze. Sądzę, że wynika to z niesłychanie groźnego zjawiska, jakim jest hiperoportunizm, który opanował dzisiaj pewną część ludzi pióra. Pan Lisicki chciał coś napisać o Komorowskim, ale musiał się jakoś zabezpieczyć, a ponieważ wiadomo, że mnie, nas, PiS wolno atakować bez żadnych ograniczeń, że za to się nie ponosi żadnych konsekwencji, wobec tego wymyślił sobie tę konstrukcję, że głównie winien jest Kaczyński (...). Z powodu oportunizmu czy radykalnego braku odwagi pewni ludzie, którzy głoszą mocno idee katolickie, a mają czasem duże kłopoty z wcielaniem ich we własnym życiu, posuwają się do bzdur, kłamstw, tego rodzaju obrzydliwości, jak pisanie, że ja jestem winien pojawieniu się zaczątków zapateryzmu w naszym kraju. PiS.org.pl, 06.08.2011.

Potem nastąpiła dalsza eskalacja konfliktu w łonie PiS-u, powstanie pseudoprawicowego ramienia Platformy Obywatelskiej (PJN), a na początku tego roku „Rzeczpospolita” urodziła dziecko (tygodnik „Uważam Rze”), które z jednej strony miało powstrzymać ekspansję „Gazety Polskiej” (konsekwentnie bezkompromisowej dla smoleńskich zbrodniarzy), a z drugiej pomagać w tworzeniu „miękkiego” elektoratu prawicowego jako konkurencji wobec ostrzejszego kursu Jarosława Kaczyńskiego. Atak na Ściosa nastąpił w tydzień po rocznicy 10 kwietnia, gdy okazja do rozliczenia grupy trzymającej władzę uciekła. Teraz trzeba z jednej strony spychać do narożnika jako faszystów zwolenników prawdy o Smoleńsku, a z drugiej budować szeroki obóz „rozważnych”, którzy rozumieją konieczność porozumienia ponad podziałami – dla dobra Polski, oczywiście. Nie przez przypadek cyngle wzięły się właśnie za Ściosa.

Drugi aspekt ataku na niego uwidacznia się, gdy przeanalizujemy choćby pobieżnie drogę kariery Michała Szułdrzyńskiego. Jest to kariera iście błyskotliwa! W 2003r. kończy studia i rozpoczyna pracę w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera, której rektorem jest Jarosław Gowin, a wśród kadry przewinęły się takie nazwiska, jak Bronisław Geremek, Zdzisław Najder, Władysław Bartoszewski, Tadeusz Pieronek, Józef Życiński, Tadeusz Mazowiecki (można tam znaleźć też kilku kojarzonych z PiS-em profesorów, ale to już temat na odrębny artykuł).

 Szułdrzyński dostaje program w TVP-info, a w 2006 roku zostaje naczelnym „Nowego Państwa”. Czasopismo założył Adam Lipiński (wiceprezes PiS), a jednym ze współpracowników była Joanna Kluzik-Rostkowska. 1 lipca 2008r. Szułdrzyński zostaje zastępcą szefa działu krajowego „Rz”. Niespotykanie zdolny, młody człowiek!

 Atak na Aleksandra Ściosa nastąpił niedługo po kilku jego wypowiedziach demaskujących (jeszcze bez nazwisk) złych doradców wokół Jarosława Kaczyńskiego. Czyżby ktoś z nich zaczął obawiać się o swoje wpływy?

 

Paweł Chojecki

Tekst ukazał się w majowym numerze miesięcznika "idź POD PRĄD".

 

 

kontakt email: knp@knp.lublin.pl Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka