Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd
836
BLOG

POLICJA NA SŁUŻBIE NARODU...

Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd Polityka Obserwuj notkę 7

Miesiąc temu Grzegorz Braun został skazany wyrokiem sądu we Wrocławiu za napaść na czterech funkcjonariuszy policji. Oto jego relacja z zajścia, jakie miało miejsce 12 kwietnia 2008 podczas pacyfikacji manifestacji narodowców chcących uczcić Ofiary Katynia.

"W popołudniowych wiadomościach telewizyjnych zobaczyłem obrazki z naszego miasta: grupę młodzieży w piaskowych koszulach otaczaną przez "oddział prewencji" (za moich czasów: ZOMO). Usłyszałem, że demonstracja faszystów z "Narodowego Odrodzenia Polski" uznana została przez władze miejskie za nielegalną po tym, jak jej uczestnicy wznosić zaczęli hasła: "Precz z komuną" i "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę". Nadzwyczajne – pomyślałem – kto by przypuszczał, że historia zatoczy koślawe kółeczko tak szybko, że dożyję ponownej delegalizacji werbalnego antykomunizmu. (…)

Pod Katedrą znalazłem się ok. 17.30 – może trochę wcześniej. Sytuacja była w pełni statyczna: grupa młodych ludzi płci obojga, sądząc z ubrania i umundurowania, należących do organizacji narodowo-socjalistycznych, stłoczona na chodniku przy ulicy Katedralnej – odcięta od otoczenia ścisłym kordonem rosłych policjantów w czarnych mundurach a la "Łowca androidów". Duże wrażenie robił ekwipunek – zwłaszcza broń długa i miotacze gazu łzawiącego. (…) Zapytałem, czy ze strony demonstrantów dochodziło do jakichkolwiek aktów agresji wobec policjantów. Dowiedziałem się, że owszem, na widok sił porządku młodzież krzyczała: "Gestapo". De ja vu – pomyślałem i postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej. (…)

Stałem zatem oparty o mur i przyglądałem się, podczas gdy pojazd na wstecznym biegu zajmował miejsce do "załadunku", do którego funkcjonariusze z kordonu odławiali już pierwszych niestawiających oporu demonstrantów. Jeden z ubranych na czarno funkcjonariuszy polecił, bym się odsunął. Usłuchałem natychmiast, robiąc krok lub dwa w bok. Jednak funkcjonariusz ów uznał, że to mało i polecił mi w ogóle oddalić się. Na to przystać nie chciałem – znajdowałem się wszak w miejscu publicznym: nieogrodzonym, niewydzielonym, nieoznaczonym w żaden sposób jako zastrzeżone lub zakazane. Nie zdążyłem jednak nawet poprosić policjanta o wyjaśnienie, dlaczego chce mi uniemożliwić obserwowanie działań służby publicznej w miejscu publicznym – bo zaraz jakiś cywil w kraciastej kurteczce z gwałtownością całkowicie nieadekwatną do sytuacji zaczął mnie wyganiać z miejsca pod murem, które zajmowałem. Co istotne: ów cywil nie przedstawił się, nie pokazał żadnego dokumentu ani insygniów władzy. Nie wspomniał nawet, że jest z Policji – tylko zaczął mnie poszarpywać. Kiedy poprosiłem, by się wylegitymował, na moment opamiętał się i mignął mi przed oczami wyjętą zza pazuchy policyjną "blachą" – zrobił to jednak w sposób nieumożliwiający odczytanie jakichkolwiek danych. Podobnie uczynił drugi cywil, który przyłączył się do pierwszego. Również pomachał "blachą" i zamiast przypomnieć koledze, że legitymowanie się przez funkcjonariusza niczemu i nikomu nie uwłacza – podjudził go do szybszej rozprawy ze mną. Podkreślić wypada, że w widocznej okolicy nie zachodziły żadne zdarzenia o charakterze gwałtownym, które mogłyby usprawiedliwić nieregulaminowe, nieformalne działanie tajniaków. Kilkakrotnie ponowiłem wezwanie do wylegitymowania się. Ale oni tymczasem chwycili mnie już za ramiona i zaczęli ciągnąć "na stronę". Zrobiło się ich więcej – może czterech, może sześciu. Trudno mi było liczyć, bo tymczasem ci pierwsi wykręcili mi już ręce – co w naturalny sposób zawęziło moje pole widzenia, jako że jednocześnie mój kark przygięty został do ziemi. Pamiętam, że kilkakrotnie wypowiedziałem słowa: "Nie stawiam oporu". W odpowiedzi zostałem powalony na bruk – przy czym ktoś strącił mi okulary. Ręce wykręcone na plecy zostały skute kajdankami, które jeden z anonimowych napastników zacisnął jeszcze dodatkowo, by bardziej bolało. Owszem, bolało – ale nie to najbardziej. Bo zaraz potem któryś z dziarskich chłopców wyłamał mi palce.

Dla ścisłości powtórzę: kiedy już klęczałem z głową przyciskaną do bruku ktoś ujął od tyłu moje skute kajdankami dłonie i bez pośpiechu wyłamał mi oba kciuki. Który z funkcjonariuszy (bowiem wszyscy anonimowi napastnicy okazali się być funkcjonariuszami Policji) wykazał się bezinteresownym sadyzmem, tego oczywiście nie wiem. W tak wymuszonej pozycji trudno bowiem obejrzeć się za siebie. Zresztą strącono mi okulary (…)

Nie odmówiłem natomiast złożenia zeznań – chciałem, by moja relacja natychmiast przyjęła formę urzędową. Co znamienne: na pytanie, w jakim charakterze mam być przesłuchany, kolejny funkcjonariusz (łącznie przez pokój przewinęło się ich może ok. tuzina) oznajmił, że "w charakterze świadka". Zapytany przeze mnie, odkąd to świadków sprowadza się w kajdankach i po uprzednim "rzuceniu na glebę", wyjaśnił, że "nie ma informacji o jakichkolwiek podejrzeniach" i nie ma "podstaw do stawiania mi żadnych zarzutów". Podyktowałem zatem do protokołu opis zdarzeń, których byłem "świadkiem" we własnej sprawie.

Kiedy zastępca dowódcy posterunku pan nadkomisarz Z. z zafrasowaną miną odprowadzał mnie do drzwi i kiedy żegnał mnie uściskiem dłoni (uwaga na kciuk), a ja życzyłem mu bezpiecznej służby - było około dziewiątej wieczorem.

Wychodząc z komisariatu na ul. Rydygiera, uświadomiłem sobie, że akurat 20 lat mija od moich ostatnich kontaktów z organami państwowymi o podobnym charakterze: bodaj w 1988 roku, w trakcie Wigilii Rewolucji organizowanej przez Pomarańczową Alternatywę, zostałem zgarnięty z ul. Świdnickiej (jako "czerwony kolędnik" z pięcioramienną gwiazdą na kiju). Wówczas milicjanci posługiwali się zdecydowanie gorszą polszczyzną. Ale prawda też, że miałem wtedy więcej szczęścia: nikt mnie nawet nie kopnął, w kajdanki nie zakuł, okularów nie strącił i palców nie wyłamał.

Z tej ostatniej, nieplanowanej wizyty przy Rydygiera wyniosłem wszak nie tylko przykre wrażenia. Spotkałem szereg – łącznie około tuzina – całkiem nowego chowu funkcjonariuszy. Prezentują się na ogół nieźle – średnio chyba mniej ważą (wyjątkiem był mój prześladowca w kraciastej kurteczce z lekką nadwagą) i na oko mniej piją. Wyglądają na bystrych, nieźle wykształconych młodych ludzi. Niektórych stać nawet na inteligentną ironię – rzecz raczej niespotykana za starego reżimu. Tym bardziej więc nie powinno być wśród nich miejsca dla tych, co to bez zbędnych w ich mniemaniu formalności zabierają się do rękoczynów. (…)

Trudno zatem przypuszczać, by działania administracyjne i angażowanie Policji do walki politycznej przynieść miały w tym wypadku skutki inne niż opłakane. Młodych ludzi – choćby mieli narodowo-socjalistyczne siano w głowach, jednak ideowych – można najwyżej zepchnąć do podziemia. I może o to właśnie chodzi. (…)
Pełny tekst w "iPP" nr 45 - kwiecień 2008

Reżyser złożył skargę na działanie policji, ale ją oddalono. On z kolei został oskarżony o napaść na policjantów. Po nękaniu dwuipółletnim utajnionym z dziwnych powodów procesem (w wakacje sąd wyznaczył trzy rozprawy, które nie odbyły się z powodu… choroby sądu) skazano Brauna na grzywnę w wysokości 3200 zł za "stosowanie przemocy wobec policjanta na służbie, celem wymuszenia zaprzestania czynności służbowej, wskutek czego wykręcony kciuk lewej dłoni bolał funkcjonariusza przez ponad tydzień (co stanowi "średnie uszkodzenie ciała"), oraz znieważenie tegoż policjanta słowem "bandyta".

Po tym skandalicznym popisie działań sądu i policji nikogo nie powinno dziwić zachowanie funkcjonariuszy pod pałacem namiestnikowskim, gdzie policja "strzegła bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia". Problem tylko w tym, że patriotów już dawno wykluczono z grona pełnowartościowych obywateli…

“Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, świadom
podejmowanych obowiązków policjanta,
ślubuję: służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony
Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej
porządek prawny, strzec bezpieczeństwa Państwa
i jego obywateli, nawet z narażeniem życia.
Wykonując powierzone mi zadania, ślubuję
pilnie przestrzegać prawa, dochować wierności
konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej
Polskiej, przestrzegać dyscypliny służbowej
oraz wykonywać rozkazy i polecenia przełożonych.
Ślubuję strzec tajemnicy państwowej i
służbowej, a takŜe honoru, godności i dobrego
imienia służby oraz przestrzegać zasad etyki
zawodowej.” Rota policyjnej przysięgi.

kontakt email: knp@knp.lublin.pl Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka