„Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym…” – ten bajer znamy z samego początku najwyższego aktu prawnego naszego PRL-u BIS. Okazuje się jednak w praktyce, że Majestat Prawa służy często tym samym celom, co policyjna pała czy przymusowa psychuszka za komuny.
Za przykład niech posłuży historia Grzegorza Brauna, który właśnie został skazany na grzywnę w wysokości 3200 zł za „stosowanie przemocy wobec policjanta na służbie, celem wymuszenia zaprzestania czynności służbowej, wskutek czego wykręcony kciuk lewej dłoni bolał funkcjonariusza przez ponad tydzień (co stanowi "średnie uszkodzenie ciała") oraz znieważenie tegoż policjanta słowem "bandyta" (wg reżysera bynajmniej nie nazwał policjanta "bandytą", ale stwierdził, że ten zachował się względem niego "jak bandyta" – trudno orzec, czy Wysoki Sąd uznał, że tak nie było, czy też – że na jedno wychodzi...).”
Nie będę komentował skandalicznie niskiego wyroku sądu za tak poważne przestępstwa. Zwrócę tylko uwagę na kilka aspektów procesu.
Otóż sprawa ciągnie się ponad dwa i pół roku, a w czasie ostatnich wakacji Majestat Prawa w żywe oczy naigrywał się ze znanego opozycjonisty III PR. Na przedwakacyjnym posiedzeniu Majestat wyznaczył Grzegorzowi Braunowi trzy wakacyjne terminy rozpraw. Nie muszę dodawać, że całe wakacje reżyser miał zmarnowane. Można by to ścierpieć, gdyby te posiedzenia przydały jakiejś nowej wiedzy o sprawie. Niestety Majestat się regularnie rozchorowywał, a Braun stawiając się na trzy kolejne rozprawy, całował przysłowiową klamkę Majestatu. Czy to nie lepsze niż pała, by nauczyć nas ślepego posłuchu wobec władzy?
Paweł Chojecki
Komentarze