Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd
777
BLOG

TEORIA EWOLUCJI CZY PISMO ŚWIĘTE?

Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 28
Na czym polega problem?

W naszych czasach powszechnie panuje pogląd, że powstanie życia na Ziemi nie jest niczym cudownym, że powstało ono w wyniku działania praw przyrody i że można wyjaśnić, skąd się wzięło przy pomocy teorii ewolucji. Z reguły przedstawia się ewolucję żywych organizmów w książkach, czasopismach, podręcznikach szkolnych, programach radiowych i telewizyjnych jako fakt udowodniony ponad wszelką wątpliwość. Kończąc szkołę, nie miałem wątpliwości, podobnie jak chyba zdecydowana większość ludzi w Polsce i nie tylko, że opisu stworzenia świata, który podaje Księga Rodzaju, nie można traktować poważnie. Jednocześnie nie dawała mi spokoju myśl, że jeśli teoria ewolucji jest prawdziwa, to chrześcijaństwo jest kompletną bzdurą. Wielu ludzi, którzy twierdzą, że są chrześcijanami, wierzy też w ewolucję i uważa, że można te rzeczy pogodzić - na przykład papież Jan Paweł II. Uważam jednak, że jest to niemożliwe. Podstawą chrześcijaństwa jest Pismo Święte. W wielu miejscach tej księgi znajdują się stwierdzenia, że powstała ona z natchnienia Boga - istoty wszechwiedzącej, wszechmogącej, nie popełniającej błędów i prawdomównej. Jeżeli życie powstało w wyniku ewolucji, to opis stworzenia zawarty w Piśmie Świętym jest błędny - zatem nie jest ono dziełem Boga. Logiczną konsekwencją jest wniosek, że całe chrześcijaństwo można spokojnie włożyć między bajki, a Bóg, w którego wierzę, nie istnieje.



Czy można mieć wątpliwości?


Teorię ewolucji przedstawia się jako jedno z największych osiągnięć nauki w poznawaniu praw rządzących przyrodą. Widząc, z jaką pewnością się ją prezentuje, myślałem, że dowody przemawiające za nią muszą być bardzo mocne, a powstanie życia na Ziemi w pełni wyjaśnione przez naukę. Tymczasem okazuje się, że wcale tak nie jest. Podejście kreacjonistyczne w biologii, czyli próba tłumaczenia praw rządzących życiem organizmów żywych, oparta na założeniu, że każdy ich rodzaj (nie gatunek) został stworzony przez Boga, gdy stwarzał On świat, ma bardzo solidne podstawy. Trudno jest w naszym kraju znaleźć książki prezentujące argumenty zwolenników tej teorii - kreacjonistów, ale jest to możliwe. Argumenty te uważam za bardzo przekonujące i nieskomplikowane. Pomimo prostoty myśli, które postaram się przedstawić, przyznać muszę, że na żadną nie wpadłem sam... Niestety, pomimo (a może po części na skutek) lat nauki szkolnej, trudno jest samodzielnie myśleć i wyciągać wnioski z pewnych powszechnie znanych faktów. Stosunkowo łatwo jest przyswoić sobie treść podręcznika, trudniej jest zadać sobie pytanie, czy to, co on opisuje, mogło się wydarzyć naprawdę. Darwin ogłosił swoją teorię w 1859 roku. Od tego czasu bardzo ją rozwinięto i wprowadzono w niej wiele zmian, by dopasować ją do ustalonych przez naukę faktów. Można powiedzieć, że sama teoria ewolucji nieustannie ewoluuje. Pomimo to wciąż nie pasuje ona do wielu z tych faktów i dalej nie można na jej podstawie odpowiedzieć na pewne proste pytania. Oto niektóre z nich:

1. Jak powstało białko?
Wszystkie żywe organizmy na Ziemi zbudowane są z białek i jak dotąd żadnego nie udało się wytworzyć w sposób czysto chemiczny. Niektóre, jak np. hemoglobinę, udało się uzyskać poza komórką, ale przy wykorzystaniu enzymów, czyli białek wytwarzanych przez żywe organizmy i ułatwiających zachodzące w nich reakcje chemiczne. Jak więc mogło powstać pierwsze białko, gdy nie było jeszcze żadnych żywych organizmów? Jak mogło stać się przypadkiem coś, czego człowiek nie może dokonać, choć się stara?

Próbuje się to wyjaśnić w następujący sposób: dawno temu atmosfera Ziemi składała się wyłącznie z wodoru, amoniaku, metanu i pary wodnej. Tlenu być nie mogło - uniemożliwia on tworzenie się związków organicznych Błyskawice zapoczątkowały reakcje chemiczne, a w ich wyniku powstały aminokwasy, które reagując ze sobą, utworzyły białka. Jeśli jednak przyjrzeć się tej teorii dokładniej, budzą się wątpliwości. Rzeczywiście, poddając taką mieszaninę gazową w laboratorium wyładowaniom iskrowym, uzyskano aminokwasy - takie doświadczenie przeprowadził po raz pierwszy Stanley Miller w 1953 roku. Można jednak w ten sposób otrzymać tylko cztery z dwudziestu aminokwasów występujących w białkach. Poza tym, aby zapobiec zniszczeniu tych aminokwasów przez te same wyładowania w wyniku których powstają, trzeba je natychmiast przenieść do atmosfery z tlenem. W warunkach laboratoryjnych robi to wychwytywacz. Co jednak mogło spełnić to zadanie tam gdzie nie mogło być wychwytywacza? Nie ma także dowodów na to, że atmosfera Ziemi kiedykolwiek miała taki skład, jak w doświadczeniu Millera, wręcz przeciwnie - wydaje się to nieprawdopodobne. Równie trudno jest wyjaśnić, jak te aminokwasy mogły się połączyć w cząsteczkę białka. Do tego, aby powstało życie, potrzebne są aminokwasy, z których powstaną białka, cukry - potrzebne by mogły powstać DNA i RNA - i woda. Jednak w takiej mieszaninie życie nie mogłoby powstać, aminokwasy reagują bowiem z cukrami a nie między sobą. Udało się w warunkach laboratoryjnych doprowadzić do łączenia się aminokwasów ze sobą, ale tylko w specjalnych warunkach. Przede wszystkim aminokwasy musiały być suche, następnie trzeba je było utrzymywać w temperaturze 1750oC przez sześć godzin, potem wymieszać z gorącą wodą i odfiltrować zanieczyszczenia. Trudno sobie wyobrazić, jak taki proces mógłby zajść w sposób naturalny. W dodatku proces ten niszczy niektóre aminokwasy, między innymi serynę i treoninę, które należą do podstawowych składników białek. Ponadto związki otrzymane w ten sposób nie są białkami, a tylko tzw. proteinoidami, w których łańcuchy aminokwasów są znacznie krótsze niż w białkach. Najważniejsza różnica polega jednak na tym, że są one niezdolne do życia: w proteinoidach występują zarówno aminokwasy prawo- jak i lewoskrętne, natomiast cząsteczka białka jest zbudowana wyłącznie z aminokwasów lewoskrętnych. Zakładając nawet, że jakiś naturalny sposób łączenia się aminokwasów istnieje, prawdopodobieństwo powstania przypadkiem jednej cząsteczki białka wynosi więc (1/2)·n, gdzie 1/2 - prawdopodobieństwo, że pojedynczy aminokwas jest lewoskrętny, n - ilość aminokwasów w cząsteczce (nawet kilkadziesiąt tysięcy) - jest więc ono praktycznie zerowe.

2. Jak powstała żywa komórka?
Załóżmy, choć nikt tego nie zaobserwował w naturze, ani nie wytłumaczył, jak mogłoby do tego dojść, że białka mogą powstać poza organizmami żywymi w procesie czysto chemicznym. Ilość białek jest niewyobrażalnie wielka - bo taka jest ilość możliwych kombinacji połączeń aminokwasów. Nie ma dwóch żywych organizmów, których białka są identyczne i dlatego organizmy ludzi odrzucają przeszczepione organy. Takie spontanicznie powstające cząsteczki białka też z pewnością byłyby bardzo różnorodne. Jednak, aby powstała chociażby tylko błona komórkowa, potrzeba milionów cząsteczek białka o jednakowej budowie - w każdej z nich wszystkie aminokwasy muszą znajdować się dokładnie w tym samym miejscu. Jak mogłaby powstać przypadkiem tak wielka liczba jednakowych cząsteczek? Jak przypadkowo mogłyby się zebrać w jednym miejscu wszystkie naraz? A komórka nie składa się przecież wyłącznie z błony. Wewnątrz znajduje się jądro, a w nim łańcuch DNA zawierający pełną informację o budowie komórki, jąderko produkujące rybosomy, rybosomy produkujące białka, mitochondria, gdzie następuje utlenianie tłuszczów i cukrów, aparat Golgiego sterujący procesami zachodzącymi w komórce, różne enzymy, przeciwciała, itd. Jest to struktura znacznie bardziej skomplikowana niż jakakolwiek fabryka chemiczna zbudowana przez człowieka. Budowa i zachodzące w niej procesy nie zostały w pełni poznane i wyjaśnione. Można jednak powiedzieć z pewnością, że nie mogła ona powstać stopniowo. Na przykład DNA jest potrzebne do wytwarzania enzymów, a enzymy z kolei wytwarzają DNA, geny operatorowe są włączane i wyłączane przez geny regulatorowe; te pierwsze zniszczyłyby komórkę, gdyby nie było genów regulatorowych, a geny regulatorowe byłyby zupełnie bezużyteczne, gdyby nie było genów operatorowych, itd. Chcąc więc wyjaśnić powstanie życia bez udziału Boga, trzeba przyjąć z wiarą, że odpowiednia do powstania żywej komórki liczba jednakowych cząsteczek białka powstała samorzutnie nie wiadomo jak, następnie zgromadziły się one przypadkiem w jednym miejscu wraz z innymi substancjami potrzebnymi do życia i przypadkiem uformowały się w nieprawdopodobnie skomplikowaną żywą komórkę. Uważam, że chrześcijaństwo nie wymaga tak wielkiej wiary w cuda jak ewolucjonizm.

3. Co się stało z formami przejściowymi?
Jeżeli rzeczywiście bardziej skomplikowane formy życia rozwinęły się z form prostszych, to powinny istnieć między nimi formy przejściowe. Powinno dać się je odnaleźć w wykopaliskach. Jednak nie znajduje się ich. Dotyczy to nie tylko "brakującego ogniwa" między małpą a człowiekiem (co pewien czas ogłasza się w prasie, że zostało ono znalezione, nie wspominając o losie poprzedniego odkrycia). Niedawno zbadano kod genetyczny człowieka neandertalskiego. Okazało się, że jest on tak różny od ludzkiego, iż należy wykluczyć, by neandertalczyk był naszym przodkiem. Badanie powtórzono trzykrotnie - zawsze z tym samym wynikiem. Zdaniem ewolucjonistów niczego to jednak nie dowodzi. Podobnie trudno jest znaleźć brakujące ogniwa pomiędzy bezkręgowcami a kręgowcami, rybami a płazami, płazami a gadami, itd. Często jako formę przejściową między gadami a ptakami przedstawia się Archeopteryxa. Skamieliny świadczą jednak o tym, że miał on w pełni ukształtowane pióra, a zatem był ptakiem.

Każdy gatunek znajdowany jest w wykopaliskach jako w pełni ukształtowany. Nie sposób pogodzić tego z teorią Darwina. Zgadza się to natomiast ze zdrowym rozsądkiem. Uczono nas, że ptaki wyewoluowały z gadów. Jak jednak łuska gada mogła zmienić się w tak złożony narząd jak ptasie pióro? Co też mogłoby być przyczyną takiej przemiany? Jaką korzyść miałyby te formy przejściowe z wielkiego mostka, na którym u ptaków zaczepione są mięśnie skrzydeł albo z lekkich kości szkieletu? Jeszcze trudniej wyobrazić sobie ewolucyjne powstawanie oka. Zwierzę z wgłębieniami w czaszce (czemu akurat z dwoma?), zwierzę u którego te wgłębienia wypełniła szklista masa, utworzenie się z tej masy układu optycznego (po co, skoro nie można tego obrazu przekazać do mózgu?), w którymś pokoleniu na dnie oka powstają komórki światłoczułe, wreszcie powstaje nerw przekazujący impulsy z oka do mózgu, a mózg uczy się tworzyć z nich obraz. Żadna forma przejściowa nie miałaby z zaczątków oka żadnego pożytku. Podobną wątpliwość wywołuje krtań człowieka - jaki pożytek miałaby z niej istota, która nie może mówić?

4. Czy możliwe są pozytywne mutacje genetyczne?
Obserwując żółwie żyjące na wyspach Galapagos, Darwin zauważył, że na każdej wyspie są one trochę inne - stanowią inny gatunek, a wszystkie gatunki żółwi z Galapagos różnią się z kolei od żółwi żyjących w Ameryce Południowej. Przyczynami tego stanu były jego zdaniem ewolucja i dobór naturalny. Darwin wyszedł od oczywistego faktu, że każdy żywy organizm jest trochę inny niż jego rodzice. Te różnice mogą mu ułatwiać lub utrudniać walkę o byt. Jeżeli zmiana okazuje się korzystna, organizm może ją przekazać swojemu potomstwu. Ono znów trochę różni się od swoich rodziców i znów dobór naturalny eliminuje zmiany niekorzystne, a utrwala korzystne. Ten proces zdaniem Darwina miał w ciągu bardzo długiego czasu doprowadzić do powstawania z pierwszej żywej komórki coraz doskonalszych form życia. Rzeczywiście, dobór naturalny ma wpływ na cechy organizmów i w jego wyniku powstają nowe rasy i gatunki zwierząt i roślin. Na przykład ptaki "dopasowują" w ten sposób kolor upierzenia, a motyle kolor skrzydeł do koloru otoczenia, w którym żyją - mają wtedy większą szansę, że nie zostaną upolowane. Obok doboru naturalnego istnieje też dobór sztuczny - człowiek wyhodował i nadal hoduje odmiany zwierząt o użytecznych dla niego cechach. Powstało w ten sposób wiele odmian krów, koni, psów, kotów, królików, gołębi itd.

Jednak proces ten jest ograniczony – nie może doprowadzić do powstania nowego rodzaju. W wyniku naturalnego lub sztucznego doboru może powstać nowa rasa gołębia, psa, czy krowy, ale dalej będzie to gołąb pies i krowa. Prawa dziedziczności nie pozwalają na to, by gołąb zamienił się w orła a pies w małpę. Struktura genowa, która decyduje o budowie organizmu, nie pozwala na taką zmianę. Powstaje też inny problem – zubożenie puli genów.

Załóżmy, że początkowo w jakiejś populacji ptaków istnieją geny określające kolor upierzenia jako jasny lub ciemny. Ptaki żyją na wyspie, na której ciemne upierzenie pozwala łatwiej się ukryć. Wyspa jest tak odległa od innych, że prawdopodobieństwo przybycia ptaka spoza niej jest znikome. Drapieżniki zabijają głównie ptaki o jasnym upierzeniu i geny jasnego upierzenia zanikają. Jeżeli wtedy nastąpi zmiana szaty roślinnej, która sprawi, że ptaki o ciemnym upierzeniu będą bardziej widoczne, to gatunek nie będzie już mógł się do niej dostosować i może wyginąć. Przykład może się wydawać wydumany, ale pokazuje, że dobór naturalny i walka o byt prowadzą w naturalny sposób do wymierania gatunków, a nie do powstawania nowych. I rzeczywiście: gatunki wymierają, co niekiedy nie jest spowodowane działalnością człowieka... Okazało się więc, że teorii ewolucji w wersji Darwina nie da się obronić. Trzeba było zadać sobie pytanie, jaka naturalna przyczyna mogła spowodować przekroczenie bariery międzygatunkowej i sprawić, że z prostszych organizmów powstały bardziej złożone. Wysunięto więc hipotezę, że tą przyczyną są mutacje genów to znaczy zaburzenia ich struktury. Jednak do tej pory nie udało się znaleźć ani jednego przypadku mutacji, która miałaby pozytywne skutki. W wyniku mutacji genetycznych rodzą się np. dzieci ze zniekształconymi rękami i nogami lub cukrzycą, wśród zwierząt cielęta z dwiema głowami, muchy bez skrzydeł i tym podobne potworki, które dobór naturalny szybko eliminuje. Nie stwierdzono też nigdy, żeby mutacja doprowadziła kiedykolwiek do wytworzenia nowego organu. Zniekształca ona jedynie te, które organizm normalnie posiada.

Można oczywiście twierdzić, że w odpowiednio długim okresie czasu pozytywne mutacje mogą się zdarzać. Jednak badania na populacji muszki owocowej, którą napromieniowano, by zwiększyć ilość mutacji, nie potwierdziły tego. Gdyby nawet pozytywne mutacje zdarzały się, to ze względu na ich rzadkość ewolucja musiałaby trwać miliardy lat, wiele zaś wskazuje na to, że nasz wszechświat jest znacznie młodszy – ale to temat na odrębny artykuł. Nie ma także żadnego dowodu, że mutacje mogą doprowadzić do powstania z organizmu prostszego organizmu bardziej złożonego. To stwierdzenie prowadzi do następnego pytania.

5. Jak pogodzić ewolucję z drugim prawem termodynamiki?
Drugie prawo termodynamiki, różnie formułowane, wyraża istniejące w przyrodzie dążenie do chaosu. Łatwo zauważyć, że każda zachodząca w przyrodzie samorzutnie przemiana powoduje, że układ, w którym ona zachodzi, staje się mniej uporządkowany. Przykładem może być rdzewienie stali, wietrzenie skał, mieszanie się cieczy i gazów. Oczywiście zachodzą też na świecie procesy porządkowania układów materialnych, ale nigdy nie następują one samorzutnie. Niezależnie od tego, czy jest to porządkowanie mieszkania, wytapianie metalu z rudy, destylacja mieszaniny cieczy, wzrost drzewa czy rozwój dziecka, aby taki proces mógł zajść, muszą być spełnione dwa warunki:- do układu musi zostać doprowadzona energia z zewnątrz i musi istnieć jakiś układ sterowania tym procesem. Ewolucja byłaby procesem samorzutnego porządkowania materii, zatem zgodnie z drugim prawem termodynamiki jest po prostu niemożliwa. Wprawdzie Słońce dostarcza Ziemi olbrzymich ilości energii, co jednak (czy może kto?) miałoby spełniać rolę układu sterowania? A jednak się kręci...

Można zadać jeszcze wiele pytań. Na przykład: jak w wyniku ewolucji mogły powstać takie nasze zdolności umysłowe jak myślenie abstrakcyjne, używanie i rozumienie symboli czy wreszcie sumienie? Czy mogły powstać jako rezultat walki o byt? Budowa organizmów żywych zadziwia swoją celowością – czy może ona wynikać z przypadku? Warto jednak postawić także inne pytanie. Dlaczego wiara w ewolucję tak łatwo ogarnęła cały świat? Teoria naukowa zasługuje na tę nazwę jeśli na jej podstawie można wyjaśnić wszystkie fakty, które w danej dziedzinie wiedzy udało się ustalić. Hipoteza o powstaniu organizmów na drodze ewolucji tego kryterium nie spełnia. W fizyce teoria Newtona tłumaczyła wszystkie znane fakty przez około dwieście lat. Gdy zaobserwowano zjawiska, których nie można było na jej podstawie wytłumaczyć, dość szybko odrzucono ją i przyjęto teorię względności Einsteina. Teoria ewolucji nie tłumaczy wielu faktów. Nawet laik taki jak ja, jeśli wskaże się mu te fakty, szybko dojdzie do wniosku, że coś tu nie gra. Co jakiś czas okazuje się, że kolejne odkrycie “brakującego ogniwa” między małpą a człowiekiem było – mówiąc delikatnie – naciągane. Pomimo to teoria ta w świecie naukowym ma się wciąż bardzo dobrze. Niemal nikt nie ośmiela się jej odrzucić, a nawet dać wyraz wątpliwościom. Niewierzącym w ewolucję zarzuca się fanatyzm, zacofanie lub manipulowanie łatwowiernymi ludźmi a nad ich argumentami dziwnie łatwo przechodzi do porządku dziennego.

Encyklopedia PWN mówi:” Przesąd – irracjonalne przekonanie, pogląd przyjmowany w sposób stanowczy bez dostatecznego uzasadnienia, którego przyjęcie związane jest z silnym przeżyciem psychicznym, dużym nasileniem postaw emocjonalnych i zasadniczą niechęcią do rewizji raz powziętej opinii. Przesądy pozostają z reguły w sprzeczności z rzeczywistymi faktami i związkami przyczynowymi i – choć utrzymywanie się ich w świadomości społecznej jest w znacznej mierze uzależnione od stopnia naukowego interpretowania obserwowanych faktów – to jednak są one szczególnie trudne do usunięcia za pomocą racjonalnej argumentacji.” Podobno ludzkość, dokonując odkryć naukowych, wyzwala się z przesadów i zabobonów. Uważam, że nazwanie teorii ewolucji przesądem jest w pełni uzasadnione, a kariera, jaką zrobiła ona w świecie pokazuje, jak bardzo autorzy Encyklopedii PWN mieli rację. Konsekwencje?

Być może jestem nieukiem, który opluwając naukowców próbuje się wyzwolić ze swych kompleksów. Być może powodowany fanatyzmem i chęcią wierzenia w to co mi odpowiada wypowiadam się o sprawach, których nie rozumiem, Niech czytelnik sam osądzi. Uważam jednak, że tak zwana teoria ewolucji została przyjęta nie dlatego, że potwierdzające ją dowody są przekonujące, ale dlatego, że gdyby została odrzucona, trzeba by uznać, że Bóg na pewno istnieje. Ludzie od czasów Adama i Ewy uciekają od prawdy i od Boga, i różnie się to przejawia. Apostoł Paweł w Liście do Rzymian napisał: (...) gniew Boży z nieba objawia się przeciwko wszelkiej bezbożności ludzi, którzy przez nieprawość tłumią prawdę. Ponieważ to, co o Bogu wiedzieć można, jest dla nich jawne, gdyż Bóg im to objawił. Bo niewidzialna jego istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem, tak iż nic nie mają na swoją obronę. Dlatego, że poznawszy Boga nie uwielbili go jako Boga, lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności (Rz. 1;18 – 21). Jego zdaniem, istnienie stworzenia dowodzi istnienia Stwórcy, a poznawanie stworzenia umysłem prowadzić musi do uznania Jego mocy i wspaniałości i oddania Bogu czci.

Ludzie jednak bronią się przed tym, jak mogą, szukają różnych wybiegów i dlatego chętnie wierzą w ewolucję. Ma wprawdzie ta teoria pewne braki, ale wystarczy odrobina silnej woli i da się w nią uwierzyć, a w coś przecież wierzyć trzeba. Wierząc w ewolucję, można mieć nadzieję, że świat zmierza w dobrym kierunku, że zło powodują zwierzęce atawizmy, które może kiedyś w nas zanikną i o które trudno mieć do nas pretensje, i że nasze życie, choć krótkie, należy tylko do nas, a po śmierci nie ma już nic, więc także sądu.

Bo jeśli życie na Ziemi jest dziełem Boga, to....

Piotr Setkowicz

kontakt email: knp@knp.lublin.pl Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie